sobota, 1 stycznia 2011

Notki z listopada 2010

14.11.2010 20:53 12
Niech się mury pną do góry & konsolidują
Był sobie park ze starym pałacykiem i oficynami. Ciut zaniedbany.
Uratowali go przed developerem.


Developer chciał kupić i zburzyć. No bo na co komu w środku nowego miasta XIX-wieczne nie wiadomo co. Ludziom potrzebne mieszkania, na mieszkaniach developer zarabia, jest zysk, więc o co chodzi.
Ale władza miejska raz skorzystała z własnej mocy. Miała prawo pierwokupu, to i kupiła teren. Na siedzibę znakomitej orkiestry – Sinfonii Varsovii.

Stary pałacyk nie za duży jest. Owszem, Instytut Weterynarii jakoś się tam mieścił ale orkiestrze trzeba porządnej sali koncertowej. No to orkiestra ogłosiła konkurs na tę salę.

Wiec zbiegli się architekci. Ponad sto pracowni. Z całego świata, łącznie z super modna ostatnio Zahą Hadid. I jedna praca - architektów z Grazu w Austrii - konkurs wygrała.

Zachwyt jurorów – zacnych, mądrych i profesjonalnych -  wzbudził pomysł, by stary pałacyk odgrodzić od ruchliwej ulicy Grochowskiej betonowym murem długim na  metrów sto a wysokim na dwadzieścia. Wchodzisz za ten mur a tam – inne życie. Ogród Muzyki – tak architekci nazwali swoja pracę. Widzisz pałac, widzisz ogród, słyszysz muzykę. W głębi ogrodu nowa sala koncertowa. W oficynach butiki, kawiarenki i miejsce na różne artystyczne aranżacje.

Tylko jak stoisz na Grochowskiej, no to widzisz ten mur.
Fakt, coś tam ci przez niego prześwituje. Bo mur nie stoi na ziemi tylko jakoś tam jest rozpięty trzy metry nad nią.
Najlepsze zdjęcie tego muru mam na płycie CD i nie umiem go przekopiowac. Więc wkleję to, co jest dostepne:



Jurorów urzekła nowa narracja: niby mur a nie mur; niby dzieli a nie dzieli – taki symbol nowych czasów, nowatorskie wykorzystanie starego.

No tak. Ale jak stanę na Grochowskiej, to będę widziała mur. Betonowy.
Długi na sto i wysoki na dwadzieścia. Przypuszczalnie szary.
Że za nim jest to cudeńko – tak, będę wiedziała.
Ale już ten, kto pierwszy raz przejedzie Grochowska i nie wie – nie zobaczy.
Ani pani i pan z szarego rzędu nie odnowionych wciąż  kamienic naprzeciwko. Też zobaczą  mur.

Co z tymi murami jest, że one rosną, rosną, rosną

xxx
Za murem – nawet takim podniesionym o trzy metry w górę – różne rzeczy dziać się mogą. Ja nie mówię, że będą. Ale ja wiem? Paręset metrów od siedziby Sinfonii Varsowii inwestorzy nielegalnie burzą wille na Saskiej Kępie. Jak temu zaradzić? Odpowiedzi na to pytanie szukali uczestnicy spotkania w urzędzie Praga-Południe. http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,8509070,Burza_wille_na_Saskiej_Kepie__Jak_ich_powstrzymac_.html#ixzz12KB0lATP
Urzędnicy sprawiali wrażenie bezradnych. Stołeczna konserwator zabytków Ewa Nekanda-Trepka (obszar historycznej Saskiej Kępy jest zabytkiem) winą za obecną sytuację obarczała plan miejscowy.
- Dopuszcza rozbudowę domów w kierunku ogrodów. Traktuje ogrody jako osobne działki pod inwestycje. Trzeba zweryfikować ten plan - mówiła Ewa Nekanda-Trepka. Ktoś z obecnych zauważył, że zmiana planu nie jest łatwa i może potrwać dwa lata.

Skracając: kierownik architektury w dzielnicy potwierdził, że inwestorzy nie stosują się do pozwoleń na budowę i zaczynają prace od burzenia.
Kierownik nie ma prawa wstępu na plac budowy. Powinien to zrobić Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Ale ten do tej pory żadnej samowoli nie stwierdził.  Dzielnica jeszcze nie przedłożyła mu  pozwoleń na budowę ani egzemplarzy projektu. Jak dostanie materiały, będzie miał z czym porównywać. A że tak zwanych korpusów delicti już nie będzie? Ach, co tam…

Do tej pory żaden z inwestorów nie poniósł większych konsekwencji. Właściciel jednego ze  zburzonych domów dostał  mandat; sprawą drugiego zajmuje się prokuratura. Nie powiadomili jej jednak urzędnicy, ale społecznicy ze Stowarzyszenia ŁADna Kępa.

xxx
 Niedawno dotarł do mnie projekt ustawy, konsultowanej właśnie z wojewodami. O zmianach w organizacji terenowej administracji publicznej czyli o konsolidacji.

I jeśli dobrze rozumiem urzędniczą nowomowę, to w tej całej "konsolidacji" chodzi mniej więcej o to, żeby  w miarę samodzielne instytucje -  zresztą akurat te, wykonujące funkcje kontrolne jak  inspekcja handlowa, budowlana, sanitarna i konserwator zabytków - stały się wydziałami urzędów wojewódzkich, bo będzie taniej o obsługę księgową.  A przy okazji będą ściślej podporządkowanie aktualnej władzy.

Tomasz Markiewicz z Zespołu Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy ZOK, niezależnej organizacji walczącej o zabytki w Warszawie, która powstała w 1981 roku, całą sprawę komentuje w rozmowie ze mną dosadnie:

Tacy konserwatorzy na przykład. Za komuny wojewódzcy konserwatorzy podlegali z jednej strony wojewodom z drugiej resortowi kultury. Z reguły wojewodowie ingerowali w sposób negatywny w decyzje wojewódzkich konserwatorów.

W gronie Solidarności powstał więc  pomysł diametralnej zmiany i bodajże w 1990 r. powołano Państwową Służbę Ochrony Zabytków podległą wyłącznie generalnemu konserwatorowi zabytków, czyli wiceministrowi kultury. Ta służba była więc niezależna od lokalnej administracji rządowej i samorządowej. Wojewódzcy konserwatorzy zabytków dostali samodzielność finansową i mogli sami podejmować decyzje i przydzielać dotacje do remontów zabytków na swoim terenie.

Za rządów  SLD-PSL, konserwatorzy wojewódzcy  stracili samodzielność finansową i w tym byli  zależni od generalnego konserwatora zabytków. Za rządów AWS- przy okazji reformy administracyjnej czyli wprowadzenia 16 województw i szczebla powiatowego - znów  podporządkowano ich wojewodom, a tylko merytorycznie ministerstwu  kultury. I tak jest do dziś.

Dziś rząd chce pójść dalej nawet niż to było za peerelu. Chce  wtłoczyć, te wszystkie kontrolne instytucje wprost w struktury urzędów wojewódzkich. Co pozwoli  na łatwe obsadzanie tych instytucji już wyłącznie "swoimi". Do tej pory przynajmniej na obsadę kierowniczą urzędów konserwatorskich stosowano konkursy, a przecież na dyrektorów. departamentów w danym ministerstwie konkursów się nie robi, więc i w urzędach wojewódzkich  będzie tak samo. No i  lokalne kliki się ucieszą, bo kontrolujący będą podporządkowani tym których mają kontrolować. To tak jakby. NIK podporządkować Ministerstwu Finansów, które przecież NIK ma prawo kontrolować.

Konsolidujmy.
Budujmy mury.
Jak ktoś nie zdzierży, zawsze znajdzie po drodze jakiś sklep z dopalaczami i szybko przeniesie się w krainę czarodziejskiego fletu. Do Ogrodu Muzyki. Zapewne skonsolidowanej. 

12 komentarzy



17.11.2010 12:56 12
Poproszę aktywne dyskusje na głównej
Kto by chciał, żeby aktywne dyskusje były na widocznym miejscu na stronie głównej - proszę klinknąć w ankietę, która jest w LC Ach! salon:

12 komentarzy



17.11.2010 16:55 4
Aktywne dyskusje - na główną POPROSZĘ
Przed 13 powiesiłam w salonie notkę z informacją, że w LC Ach! salon jest ankieta.
Kto by chciał, żeby aktywne dyskusje były na widocznym miejscu na stronie głownej - prosze klinknać!

Sporo osób już wyraziło swoje zdanie - bardzo im dziękuję.

4 komentarze



19.11.2010 13:11 2
Droga Administracjo, nie chce mi się z Wami gadać
Mam do was dwie a nawet trzy ważne sprawy.
1. Ankieta na temat aktywnych dyskusji.
2. Sensowne funkcje w lubczasopismach
3. Zwrot notki, którą mi zabraliście i nie chcecie oddać.
Powinnam te punkty opisać szerzej.
Ale tak mi się już nie chce z Wami gadać...
Poczekam do wieczora, może przyjdzie mi odrobina wiary w to, że rozmowa z Wami ma sens. 

2 komentarze



19.11.2010 15:16 18
ODDAJCIE NAM NASZE ZIOŁA
W życiu bym nie przypuszczała, że trzeba będzie bronić herbatki z mięty czy melisy. Ale życie jest zaskakujące. Firmy farmaceutyczne maja już tak wielki wpływ na decyzje unijnych biurokratów, że niedługo nakażą nam na komendę rano brać środki dopingowe a na noc - na dobry sen - psychotropy.
Pisała juz o tym Teresa Bochwic - zabrali nam zioła.
Od 1 kwietnia nie będzie ich w sprzedaży. Bo zioła czy chińskie albo ajurwedyjskie specyfiki będą musiały przejść taki sam kosztowny proces badań jak leki. Polskich zielarzy na to nie będzie stać.
Wypadną z rynku.
Chyba że coś zrobimy - podobnie jak Niemcy czy Anglicy.
Środowisko stopcodex.pl proponuje po pierwsze sądowa rewizję dyrektywy unijnej, która nam te zioła zabiera.
Szczegóły tu:
Po mojemu: warto się bronić.
Nawet jeśli przypomina to walkę Dawida z Goliatem.
(A przy okazji można by i te żarówki ocalić!)

18 komentarzy




20.11.2010 22:10 142
Treść do ukrycia: o niechcianej salonowej wspólnocie
Na ostatnich urodzinach salonu zrozumiałam, że jego już właściwie nie ma. Nie ma do tego stopnia, że nawet nie chciało mi się o tym napisać notki..
 
Nie pomogą salonowi LubCzasopisma. Miał szansę być unikalny - tworzyła się nowa społeczność. I o to, że właściciele nie znaleźli narzędzi do tego, by na tę społeczność chuchać i dmuchać - mam pretensję.
Zacięli się na swoim pierwotnym pomyśle: że to ma być miejsce debaty, otwarte dla różnych opcji.
W pewnym momencie zaczęły się klarować najróżniejsze blogerskie inicjatywy. Gdyby umieli wesprzeć to, co się właśnie rodziło - promując  na stronie głównej wszystkie te akcje wysyłania koszulek do Chin, zbierania pieniędzy dla chorych dzieci, zakładania salonowej telewizji, interweniowania w sprawach obywatelskich, stworzenia blogerskiej komisji hazardowej,  spotykania się w realu choćby we Fromborku, wreszcie  pomysły stworzenia jasnego katalogu zasad salonowych, opracowania netykiety, może nawet powołania blogerskiej rady salonu...
 
To była największa szansa.
Niewykorzystana.
Bo przecież nawet o umieszczenie na SG kategorii "Katastrofa Smoleńska" trzeba było się bić.
 
Ludzie chcą nie tylko pisać. Chcą też coś wspólnie robić.  I robią.  Koszulki wysłali, pieniądze zbierali, do Fromborka pojechali. Teraz latają z OB Ciachowymi  gazetami, stawiają Smoleński Las czy puszczają Światła Pamięci. 
 
Tyle, że salon24 się tym nie pochwali. Interesuje go mityczna liczba klikających i kolejny zielony albo czerwony bloger, który przy pomocy asystenta albo wynajętego dziennikarza, pozwoli, by widniało tu jego nazwisko. Salon24 przygotowuje się do kolejnego skoku ilościowego. Żeby trwała nieustająca debata bez żadnej możliwości wpływania na rzeczywistość .Ach, no i żeby Consolamentum, który raz jest blogerem, a innym razem jako Ephoros banuje za niegrzeczne poglądy,  mógł skonstatować, że to wszystko przez  nasz indywidualizm.
Nieprawda.
Indywidualizm, rywalizacja o klikalność i reklamy - przekształcały się, im bardziej ludzie się poznawali. Zachęcani zresztą do tego poznawania się zaproszeniami na kolejne urodziny salonu. Naturalne było, że  pojawiała się potrzeba wspólnego działania. Tyle, ze nie akceptowana przez właścicieli.
 
I ta frustrowana nieustannie potrzeba wspólnego działania miała nagle zaspokoić sie poprzez LC? LC - produkt nie przedyskutowany z blogerami. Ja wiem, nas są miliony i nie da się z milionami dyskutować... stały tekst Igora Janke... Produkt zadekretowany: nie istniejesz w LC -  nie ma Cię na stronie głównej.
No, dobrze: może w Czechach by to przeszło, może w Szwecji ludzie by się grzecznie wdrożyli, może w Niemczech by nawet wykazali entuzjazm. Ale w Polsce? Narzucać? Bez konsultacji? Polakom? Na temat których każdy szanujący się światowy przywódca ma zawsze dyżurne zdanie, ze dla nich wolność jest najważniejsza? Ot, jak choćby dziś Obama, który niby tak daleko od nas jada śniadania a jednak rozumie czego nam nie można fundować.
 
Sama zacisnęłam zęby i próbowałam. Założyłam kilka LC.
Ale poza tym, że mogę do nich dokładać kolejne teksty, nic więcej nie mogę z nimi zrobić. Skoro nawet menu własnego nie mogę tam mieć, to na cholerę mi one? Od dziś przestaję się w to angażować.
 
W maju, blog halo-centralo zaprosił Igora Janke do Bliklego. Mówiliśmy mu co jest dla Blogerów ważne. Do niczego nie chciał się zobowiązywać. Przed wyjściem rzucił nam tylko, że mają wspaniały pomysł, że w jednym miejscu będzie się zbierać treści na ten sam temat, cos tam jeszcze... Po co nam to? - ktoś powiedział.  Ale Igor juz poleciał, bo przecież jest człowiek zajęty.
 
To co napisałam zapewne stanie się zaraz „treścią ukrytą”. Treści ukryte to treści wulgarne i społecznie trudne do zaakceptowania, przed lekturą których właściciele bronią te miliony klikających.  Cenzurują. Cóż, można powiedzieć:  koncepcja relacji z ludźmi dobra jak każda inna. Choć mnie nie odpowiada. Nie po peerelu, nie po Solidarności, nie po Smoleńsku.
 
Patrzę na zegarek: znów poświęciłam kawał swojego czasu, żeby  napisać o salonie. Widać jest we mnie jakaś cząstka, która wierzy, że wszystko jeszcze da się naprawić. Dramatycznie nieduża. Niestety.

142 komentarzy



25.11.2010 11:24 44
Pokochac Radka Ka
Balzak mnie namawia, żebym sprawdziła czy nowa notka odblokuje mojego bloga, ukrytego z powodu notki o niechcianej salonowej wspolnocie
 
i nawet z powodu tej notki nominowanego do Wodzianna Trophy.
Więc próbuję.
Zobaczymy jak to zadziała.
Na liście notek - archiwum postów, jak jestem niezalogoana, nie ma mojej notki o wspolnocie.
 
Jak sie zaloguję -  też nie ma.
 
Jak odhaczę treści ukryte  - też nie ma.
 
Czyli zabrali mi notkę a przeciez nie jest ich tylko moja.
 
Wkleiłam tu link do notki o niechcianej salonowej wspólnocie - na razie link działa.
 
Ale ta zabawa jest tylko dla dziewczynek, które maja dużo czasu.
A ja nie mam.
p.s. Powyższa notka jest tylko PRZEPYCHACZEM jak pomysł Balzaka przecudnie okreslił DelfInn. Drodzy Blogerzy! Mamy oto nowe narzędzie pracy: PRZEPYCHACZ!. 
44 komentarz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz