sobota, 1 stycznia 2011

Notki z lutego 2010


02.02.2010 23:36 6
Paktujmy!
Sopocka Inicjatywa Rozwojowa, której kibicuję, bo ma siłę na to, na co ja miałam dziesięć lat temu i już przestałam mieć, pisze w newsletterze tak:
Kiedy bohaterka filmu “Piraci z Karaibów”, Elizabeth Swan, trafia na pokład pirackiego żaglowca, mówi do kapitana Barbossy “parle!”, co - zgodnie z pirackim kodeksem honorowym - oznacza tyle co “paktujmy!”. Ilekroć myślę o prawie mieszkańców do ogłaszania konsultacji społecznych w sprawach projektów przygotowywanych przez urząd miasta, przypomina mi się właśnie ta scena.
Moja codzienna poranna prasówka dostarcza zwykle całkiem sporo materiału na temat warszawskich urzędników działających za pieniądze podatników, którzy mechanizm konsultacji społecznych skutecznie zdyskredytowali. Żeby swobodnie podejmować sobie decyzje, z którymi mieszkańcy miesiącami a nawet latami potem walczą. Bo urząd a to park Skaryszewski  zrewitalizuje po urzędniczemu, a to zasady parkowania na Starówce ustali tak, że trzeba nauczyć się teleportacji, żeby tam mieszkać, a to chodniki wyłoży marmurami chińskimi, po których człowiek mknie po ledwie deszczyku jakby łyżwy  miał na nogach.
Maciej Gerwin z Sopockiej pisze tak:
Kiedy pojawia się pomysł urzędu miasta, który budzi sprzeciw mieszkańców Sopotu lub kontrowersyjny projekt prywatnego inwestora, co mogą mieszkańcy zrobić? Mogą napisać list do prezydenta albo pójść na dyżur do radnych. Co jednak z konsultacjami społecznymi? Co mogą zrobić mieszkańcy, aby na interesujący ich temat, zostały zorganizowane pełne konsultacje społeczne z rozsyłaniem zaproszeń i wieszaniem plakatów? Do tego właśnie jest potrzebna inicjatywa “parle”.
Inicjatywa “parle” działa obecnie w Słupsku (co prawda się tak nie nazywa) i na wniosek 400 mieszkańców organizowane są konsultacje, we wskazanej przez mieszkańców formie. Do wyboru mieszkańcy Słupska mają konsultacje pisemne, wysłuchanie publiczne, tradycyjne spotkanie z mieszkańcami, forum dyskusyjne z użyciem strony internetowej Urzędu Miejskiego w Słupsku lub powołanie zespołu opiniodawczo-konsultacyjnego. Datę spotkania proponują wnioskodawcy.
Sopocka Inicjatywa Rozwojowa narobiła już co nieco szumu w Sopocie. Jeszcze w lutym radni będą głosować czy przyjąć projekt  inicjatywy uchwałodawczej mieszkańców zgłoszony przez SIR. Jeśli przyjmą, to 200 mieszkańców będzie miało prawo zgłosić dowolny wniosek, który wejdzie pod obrady Rady. Inicjatywa „parle” jako część regulaminu konsultacji społecznych będzie jedną z pierwszych obywatelskich propozycji uchwał.
Aby te konsultacje miały sens, to ich sposób przeprowadzenia powinien pozwalać na dogłębne przeanalizowanie sprawy, a ich wynik powinien być jednoznaczny i stanowić realną wskazówkę dla prezydenta i radnych.
Jak się Sopockiej Inicjatywie uda to, co udaje się już w Słupsku, to będzie u nas jak w Europie całkiem, gdzie w różnych miejscach takie właśnie narzędzie demokracji deliberatywnej, o której kiedyś pisałam* zaczyna być popularne. Może wiatr od morza znów nam się pomału po kraju rozwieje? Może w ten sposób obywatele uratują państwo od zniknięcia?

*

6 komentarzy


13.02.2010 17:28 18
Wiejska Chatka na Uboczu Świata
Obejrzałam w tym tygodniu film, który mi umknął w kinach - "Wielką ciszę" , o klasztorze Kartuzów pod Grenoble.
Z tym filmem wiąże się historia, która mnie zachwyca.
Otóż reżyser pojechał do klasztoru, żeby dostać od przeora zgodę na filmowanie. Przeor zgody nie dał, rzekł był, że wspólnota nie jest na to gotowa, być może za kilka lat będzie - wtedy przeor da znać... Reżyser zostawił tedy przeorowi  numer telefonu do swego berlińskiego mieszkania i wyjechał. Po latach przeprowadził się do Monachium, po kolejnych kilku odwiedził dawne berlińskie mieszkanie, w którym właśnie zadzwonił telefon. Telefonował przeor z informacją, że wspólnota jest gotowa na film. Od pierwszej rozmowy z przeorem do owego telefonu minęło szesnaście lat!
Potem kolejnych kilka lat - do monetu w którym mogłam obejrzeć film.
Nie ma w nim prawie słów.
Stary, niewidomy zakonnik mówi tylko gdzieś pod koniec trzeciej godziny łagodnym głosem: Szkoda, że ludzie  zapomnieli o Bogu... Nie mają po co żyć...
Fakt, że oni wciąż tam są i w swojej Grand Chartreuse - co oznacza mniej więcej Wielką Wiejską Chatkę na Uboczu - przynajmniej raz dziennie śpiewają  Benedictus  pozwala mi myśleć o świecie z większą niż dotąd łagodnością i jeszcze większą nadzieją.

18 komentarzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz